Odrętwiający

meczu, czarownico jedna,
upokorzenia i biedy,

wezbranych serc, mętnych oczu
gwałtowna iluzjo, skoczna

prześmiewczyni harf anielskich!
            Antropaki niby kreski

świecące na automatach –
kontra łukiem ponad pampą

przelot boleadorów
Martína Fierro (Bogu

samemu nabić by mogły siniaka).
                   W 8. minucie trująca zagadka:

czy półfinał pisany jednym, czyli drugim,
lecz żaden holenderski piłkarz nie ubrudził

się jak Ślicznotka Romero.
Żółtej kartki tylko żeby

z sędziów rąk sięgnął
ćwierćfinałowych

nie. Trener Argentyńczyków
demonstrował zawodnikom,

coś jakby mnąc w rękach paczkę
czipsów. Nie wyszli z Egiptu

by tak Izraelici,
by tak hydraulicy

nie zrobili instalacji
i nie wyszedłby syn z matki.

Chyba, że Scaloni
rękami się głowił

swoimi, a głową Otamendiego,                                                                           której nie rozbijesz zwyczajną nogą.

Królem Brody obwołany,
innym razem Generałem,

w moich myślach jest wiedźminem,
wiedzę bowiem, jak nie minąć

go, posiadł niełatwą […]
               Teraz jajkowaty

Acuña wrzucił piłkę na boisko
z autu, faulował może Mac Allister,

a ów od najmniejszego po boisku kluczyć
z piłką u nogi musiał, skoro się nauczył

tak dobrze rzecz rodzinną kopać,
że aż lepiej, niż ojca postać.

Molina pojedynek wygrał
na prawicy, gdzie rządził de Paul,

bo na skraju gorliwości
moralnej płoną emocje.

Jeśli zaczniesz je dodawać,
mogą się poodejmować.

[…]

                   Jakiż przekopał wąski tunel Messi!
Argentyńczycy o jeden gol lepsi.

Próbując uprzytomnić sobie akcji tej jakość,
przygryzałem żyjące pod skórą rąk kości.

Gdy piłkarze tworzyli kiść pokrzepicielską,
Otamendi dopychał swoją lewą ręką

spóźnialskich, więc Lisandro Martíneza i de
Paula. Komentatorzy są zgodni, że zadrży

defensywa przeciwników
Messiego, gdy ją przeniknie

szparami-
czaszkami

porosłymi,
które dymią.

                 De Paul upadł: dostał w skroń,
ale już przy linii stał,

już dopadł boiska.
Przy piłce był Messi.

[…]

W drugiej połowie znów faul na de Paulu,
a Messi postrach zasiał w polu karnym

wrzucając piłkę z rogu
(nikt głowy nie dołożył.)

W piątce Romero szarpał się o coś z Depayem.
Przejrzeli to arbitrzy i faul zagwizdali.

Odzyskał ją, lecz nagle wybiegł na aut
z piłką Molina. Wściekł się i zaskakał.

Messi, jako odepchnięty,
z wolnego zbił piłkę miękko.

Żeby wejść na arenę
szykował się Paredes

nienaznaczony klątwą tebaicką
ani długami; lubił towarzystwo

mamy po prostu najbardziej na świecie.
Lecz najdziwniejsze przed nim dziwne rzeczy,

bo sprowokował faul
i w „szesnastce” upadł

Acuña, ale czy był napadnięty
nieprzepisowo? Pogłoski mętnieją…

Do jedenastki podreptał Messi i
Argentyńczycy o drugi gol lepsi.

[…]

                 Dośrodkował Alvarez,
a sfaulował Paredes.

„Wyprowadzić Martineza!”
„Dać drugiego Alvareza!”

… i zastąpiono zużytą taktykę
mroczniejszą: czy to przez konopie wynik

za nią dybał, czy to
łez pragnął kibiców,

bo Argentyna wtem straciła bramkę
i wznowiła grę. Messi zwalon faulem

został, a gdy wstał, to był zły.
W tym momencie mecz liczył trzy

bramki, dla Argentyny dwie.                                                                                        Na Messim zaś faule nowe…

[…]

                       Pozostając szybkim,
mecz zrobił się brzydki,

przy czym drugą straciła Argentyna bramkę
i półgodzinny trzeba było grać dodatek.

Chociaż w dogrywce byli wyczerpani,
nadal walczyli wszyscy i biegali.

Kamila pozwoliła, jeszcze przed karnymi,
mi oprzeć na jej piersiach głowę; już żadnych mi

nadziemskich dźwigać strachów, żadnych niebezpieczeństw,
niczego się nie bałem, poza jedną śmiercią

i pewnie karnymi.
           Miłości! Ty patrzyni

z lotu Haniela,
który przestrzelił

nas całym strzał lasem
za jednym zamachem.

              Nim zaczęli, Martinez wpadł w obronny zapał
i pierwszy strzał odbiwszy, zero na koncie miał,

a kiedy żal zdławił przełyki Holendrów                                                                  po strzale Messiego, ścisnął mocniej berło.

Paredes walnął mocno w prawą stronę.
Towarzyszyły mu gwizdy ogromne.

Bramkarza zmylił Montiel;
szeroko roześmiał się.

Fernandez swoim kopem nie trafił do bramki.
Przed kopem Martineza drżałem jak firanka:

rozstrzygnięcia w przestworza pieniążek wygnany
bez końca nie powracał. Emocjonowano

się w najróżniejszych krajach, zapłonęły serca
ludzkie i nie znalazłbyś między nimi mędrca…

                Po karnych wielką rozpętano wrzawę.
Argentyńczycy żywili urazę

wskroś zachowania Holendrów.
Sędzia napopełniał błędów

na niekorzyść obu drużyn,
czym na silny gniew zasłużył.

            W nocy przyśniła mi się betonowa
ściana; oparłem się głowami o nią.

Mecz
czas
przełknął.

Świat
z dni
sklejon

kradł
mi
serce.

Noc,
dzień –
otom,

noc,
dzień –
otom,

noc,
dzień –
otom

i
tak
dalej.

Coś
się                                                                                                                                         działo.

Mgła,
słup,
zapach,

szum,
krów
stado,

traw
szum,
piasku

szum,
gil,
czerwień,

strop,                                                                                                                                       wiatr,
łaska,

włos,                                                                                                                                        głos
ojca,

słońc                                                                                                                                   miąższ,
dorsza

marsz,                                                                                                                                    dorsz
w zupie,

dorsz –
świąt
rupieć.

Stan na 8.03.2023

słuchaj, rodzą cię na boku konia. masz jasyr, pałace pełne ciastek.
wsie schną wierzchem. mijani święci z drewna, zasłaniają pępki.

Julek