1. Na zębach stąpamy zawsze razem, lubimy nieużywane szyny.

2. To nasze malutkie poszukiwanie złota w rzece.

3.

[Szafy kąpią się w kurzu] 

 

Szafy kąpią się w kurzu. piękne, z barczystymi barkami 

szafy. Ja i Pąsek przedrzeźnialiśmy kurę. Zamknięta w pudełku, 

po środku pokoju, ukręciła sobie głowę, jak zobaczyła nas  

 

i przy zapalonym świetle śpiących w ogromnej  

kajucie, gdzie robotnicy wyciągają się na hamakach,  

przecinając wielką wodę, jakby sójka wzbijała się w dal, bez przerwy. 

 

Ale kura przypomniała sobie również sen, i że nazywała się w nim  

Monika. Chowała się w chaszczach, za gnijącą, drewnianą przebieralnią,  

przychodzili do niej dojrzewający chłopcy i ją dotykali, jeszcze  

 

słabo, jak pierwsze pędy w anemicznym, okrągłym ogrodzie marca. 

Skubiąc nasz księżyc z pór, odkryliśmy wspólnego przyjaciela, którego  

nadejścia oczekiwaliśmy, a który i tak wykopał kopczyk dokładnie  

 

na przejściu granicznym, i uderzył głową o szary nieboskłon. 

Nasze rodziny, moja i Sani, rozrzucone były po lasach, jak owoce,  

zanim ludzie w kaloszach posadzili okrakiem płot.  

 

Co roku, w święta, przynosiły zastawione stoły i darły się do siebie.  

I wracały do siebie, coraz mniej rozumiejąc. Tymi samymi stołami  

szturmowały płot. Teraz to tylko brzuchy falujące na wietrze.  

 

Skacząc na tym raz dotknęliśmy sufitu. Odtąd będziemy  

sroczkami, odwiedzimy wszystkie jarmarki i zobaczymy, 

jak dziecko chwyta po rogale zawieszone na ramieniu drzewa. 

 

Dlaczego pomyśleliśmy, że ramię jest długie? 

Dlaczego potłuczony na dwie części talerz  

wybiegł oknem, wyświecając gwiazdy? 

 

 

Wiersz dla dziewczyny, która przyjechała 

 

W strąconym z gałęzi gnieździe miłości ptaszki ćwierkają. 

Walą obuchem skroń, podrygują we włosach drzewa jak dzwonki. 

Człowiek wstaje jak drumla, odbija się na wykałaczce i… szczęka. 

 

Używając języka, można tyle powiedzieć i…  do kogoś. 

Małe rzeki tęsknią za mamami, lecz gdy na mnie patrzysz, mogę  

kłamać. Uwolnisz zagrodę w wietrze. I będzie cicho. I będzie cicho. 

 

Odwiedziny w psycholu… w małym pomieszczeniu, 

które przypomina zdeptaną puszkę. 

 

 

wiersz dziewczyny, która przyjechała  

 

zostawił mnie. 

czy to oznacza, że zostałam sama? 

 

Jałta wyobraźni. cewka mojego wzroku 

w przestronne przeźrocza radości pulchnego świata,  

 

gdy rozstawia nogi na linie zawieszonej nad ruinami  

przyzwyczajenia. będziesz następny, mój czytelniku. 

 

wiersz byłego chłopaka dziewczyny, która przyjechała 

 

niestety, ale te wszystkie wyrwane i rzucone na złą stronę rowu 

chwasty, nie rozumieją istotności poważnego związku.  

 

w nosie mają nie to, co trzeba, mają tam smaki, 

które niekoniecznie pasują do ogólnego krajobrazu łąki.  

 

bukiet posypany pieprzem, bukiet podziwiający chmurki, 

gdy te w jego zeschłym wzroku  układają się wyłącznie w chmurki… 

 

kiedyś pójdę na studia. właściwie to nie różnimy się za wiele…  

hoduję konie jak Mogoł wielki, a ten przypomina mi ciebie. 

Idź w las, znajdź wiersz!