Ze słoweńskiego przełożył Szymon Kowalski.
Na piramidzie
Jak trup w marmurowym
grobie.
Złote dolary w ludzkich sercach.
Oczy nas pieką od popiołu.
Elektryczny silnik
łka, łka, łka
na moich zębach.
Ogień pod kamieniem płonie,
żarzy się.
Uspołecznienie złotych produkcji.
Koniec rozwoju.
Koniec, och człowieku!
Człowieku!
Człowiek ze złotym sercem
stoi
na białej piramidzie.
Niebieskie konie
Niebieskie konie przechodzą przez pola.
W płaszcze księżycowe są odziane.
Ty? Ty tutaj?
Cmentarz snów.
Tam leży skremowana
metropolia.
Promienny świt nad nią świeci.
Cudownie jest leżeć martwym.
Mistyczne światło teorii
Mistyczne światło teorii.
Żyję w biedzie.
Energie słoneczne pochwalam.
Wół wpatruje się w wodę,
nie pojmuje własnego odbicia.
Asocjacja?
Polityka umiera.
Reszta żałobników.
Żywe wapno.
Ostre rytmy
Jestem złamanym łukiem
koła.
Jestem skruszonym kształtem
posągu.
I przemilczanym
zdaniem.
Jestem siłą, która
rozszczepiła ostrość.
Im bardziej stąpam
po kolcach,
coraz cięższa dla mnie
twoja spokojna bliskość.
***
Wyczerpanie.
Ekspresjonistyczny człowiek
umiera.
Konwój.
Konie posępne.
Żołnierze skonani.
Racice wołów
zmiażdżone do mięsa.
Pęknięta droga.
Kapralska gwiazda.
Kije trzymają.
Tylko kije.
Elastyczność ciała.
Delirium
Męczeństwo myśli.
Niebieskie morze.
Szare więzienie.
Żołnierz przebija szpetne myśli
swym bagnetem
pod oknem.
Pardon. O, nic.
Sigaretta.
Eine Edison.
Słyszę niebieskie morze
stale bijące
o moją czaszkę.
Rozmowa o zmierzchu
Nasze okna są zakratowane.
Białe barykady.
Indianie nie wiedzą nic
o grawitacji.
A dynamit wybucha
na Nowej Ziemi.
Panie z karakułem!
Nie ma arytmetycznego środka
pomiędzy starym a nowym światem.
Człowiek może być stary albo młody.
Złota łódka na horyzoncie.
Naturalne prawa = etyka?
Rozumiesz wszechświat
bez fizyki.
Wisielcy zwisają
z telegraficznych słupów.
Wejście: jeden dinar.
Pada deszcz.
Mężczyzna gada z kosmosem.
Stodoła za oknem.
Śledzie
Najechały Lublanę
beczki śledzi.
Spytano je
o polityczne przekonania.
Powiedziały, że pochodzą z Islandii.
Współczesny poeta
ostrzega przed upadkiem.
Śledzie trzymano
w beczce przez tydzień.
Zaczęły śmierdzieć.
Kons: ABC
Pozostań mroźne, serce!
Cynik.
Transformator.
Orient Express na paryskim wiadukcie.
Ręce w okowach.
Samochody mkną.
Nie potrafię.
Moja myśl-elektryczność
siedzi w Paryżu.
Zapach lekarstw
z klinik.
Fuj –
Pluj, gardź.
Fuj, fuj,
Fuj!
Święty pokój
Jedno oko świeci między nami,
jedno oko.
Siwy dym wisi nad dachami.
Jest nam nędznie.
Gdy jesteśmy martwi od dymu,
nasze oczy pieką.
Śmierć na twarzy, w duszy śmierć,
cóż to dla nas!
Cóż to, że zbezczeszczą
święty ołtarz,
to wciąż nie ten czas, dopóki
nie zabłyśnie pożar.
I są pośród duszy jak dynamit
tajnie rozpalane
bieguny, eksplozje, zwłoki
i nasza krew…
Całki
Wirujący wieczór.
Drzewa nad zieloną wodą.
Obrót ducha.
Mój duch jest czerwony.
Kocham swój ból.
Pracuję z bólu.
Więcej, jeszcze więcej:
z dna świadomości.
Z dna świadomości,
to wszystko na próżno.
Przemytnicy
tańczą kankana.
Ranne psy
Trzeba być rannym. Nad czarnym miastem słychać
szczekanie. Pierwszy, drugi, trzeci, a z wieży syczał
płomień jak wąski sztandar. Skowyt.
***
Moje jest światło,
dlatego mój świat jest święty,
moje są odcienie,
dlatego mój jest cały świat.
Szymon: Czy mistycy żyją w kopalniach?
Kuba: Dopiero potem, najpierw w twardych żemieniach doświadczają życia, by tam, pod spodem, stworzyć nowe. Kopalnie, oczywiście, muszą być opuszczone, węgiel porozrzucany, a w wagonikach skwierczy woda.
Szymon: Ktoś stanął na naszym kontynencie?
Kuba: Wielki, gliniany człowiek, który z całych sił wykrzykuje JEBAĆ KSIĘDZA BAKĘ, po czym zaczyna nawijać sufickim wierszem. W końcu milknie, zasypia. Kilku takich było, gdzie wyhodowali moc tego zaśpiewu, że aż pospadały ptaki, nie wiem…