Rozsiadam się wygodnie, nastrajam fale na gadanie. W tle pianinko. Niepokojące wysokości proponują dziwny rodzaj
puuuuuuuuustoooooooostanuuuuuuuuuu.
Mam na myśli: śmierdzi, nic w kieszeniach, na dnie resztki jakiegoś proszku.
Wiecie, że ścigają mnie te same pisma i zarzuty, od lat. Aktualizuje sobie osamotnienia, oazyzm, dotarciado, prosciutto, prosecco itd. itp. W następującym znaczeniu: pokaż mi miejsce, w którym się znajdujesz, uzgodnię je z swoim. To nie jest o tym, że wchodzę, tylko że naklejam na ścianę jak naklejkę i mieszkam.
Doświadczalnie przeprowadzane tu gdzie jesteśmy istnieje dzięki ogromnemu lustrze, ha. To nie osiedle domków. To ping pong. Wokół są ogromne zwierciadła, zapraszam w moją makietę, pospacerujmy.
- Na początku trzy rośliny, co do jednej nie jestem pewna, czy nadal żyje. Należy uważać na labilność i najlepiej kierować się uchem, ewentualnie naprawdę czujnym okiem. Nie ściemniam, da się wysłyszeć gdzie postawić stopę. Proszę uważać na Bagna, stoją we trzech na skraju mapy.
- Świeże powietrze tu i tam. Pachnie szkłem pokrytym mchem. Zszarzała przeźroczystość pięknie podkreśla zieleń. Powietrze jak nawilżone, nie zawilgłe. Soczyście? Dosyć soczyście. Uchylona przestrzeń okienko w okienku.
Plan działania formy polega na domyśle. Nie można pozwolić sobie na założenie, że to co się odbija jest koniecznie nieprawdziwe. Każde wielkie miasto samo w sobie troszkę się powiela. To dodaje placu, powstają nowe pokoje (nakierowane na wnętrze).
W fikcyjnym trybie zdaj mi relację (będzie wyłącznie wyobrażeniem).
Propozycja brzmi: manewr tzw. “rollo dwustronne” (obieg, cyrkulacja). Lewo prawo znowu lewo, uwaga! Podajemy tylko do taktu oraz w jedną stronę.
W trakcie, rozmowa:
Kapitan: Była czyli jest, to nie najłatwiejsze do uniesienia.
Lolo: Nie wiem. Słuchanie czyichś dźwięków to rodzaj dialogu.
Słuchanie dźwięków: jestem.
Lolo: Ogrom czasu upłynął i nadal płynie, szefuńciu, profesorku, bracie.
Cali obsmarowani patyną, zrzucają skórę posuwistym ruchem, ona opada w postaci maleńkich pięciokątów, ich kształt: plaster miodu, wzbija się i opada srebrzystymi jak brokat chmurkami.
Gdybym miała opisać tych dwóch gostków, powiedziałabym: borowik i kania, po uogólnieniu: dwa grzyby.
Opowieść jest rodzajem płatka do mleka, laktoza uspokaja, cynamon pachnie. Przyjemność, ukojenie, kwaśny smak w ustach. A usta to wargi ziemi, kulki, grudki z minerału.
Kapitan (o atomizacji “każdy punkt spogląda i ulega prawom czasu”)
Lolo (“piękno w małym, piękno w obrazie, które jest wspomnieniem”)
Kapitan (“wyznaczam środek i się kręcę”)
Lolo (:
Kapitan (“mówię o całości geometrycznie, geometria! ponieważ przecież istnieje ośrodek”)
Ośrodek (hmmm…)
Integracja
Integralność
Imperialność
Monument
Mamut
Mutant
To porządek durszlak rozbrzmiewa i tonizuje.
Perspektywa A: otwarta, ale dopiero perspektywa B: rozpościera rozkosz skali.
Ukryte marzenie: muzyka rybki w akwarium.
Rybki w akwarium: plum plum.
Lolo komunikuje: płonę
Obraz: “jestem przedmiotem tylko zewnętrznie, wystarczy mnie rozciąć jak owoc”
Przerwa na piosenkę:
Jem jabłko z wieczora
Jem jabłko z rana
Na
Na
Na
mówi Dzieło: (zastanawiające…)
mówi Mała wyspa: jestem ostatnim zdaniem.
W ostatnim zdaniu nadal słyszymy pianistę, pojawia się pytanie: nudziarz czy …? (co by nie mówić, to dosyć innowacyjne). Pokój jest pełny, ludzie tańczą, ale jakby do zupełnie innej muzyki, a on ma białe białe dłonie księżniczki. Gospodarz podrywa kogoś na ogród w słoiku. Lolo i Kapitan się całują.
Julek: na początku był bałagan. porozpierdalane po podłodze gwiazdy i śpiewanie.
Szymon: Nie zapominaj, czym to się skończy, nie zapominaj. Gęsty kisiel i pomarańczowy sok.