Rozsiadam się wygodnie, nastrajam fale na gadanie. W tle pianinko. Niepokojące wysokości proponują dziwny rodzaj

 puuuuuuuuustoooooooostanuuuuuuuuuu. 

Mam na myśli: śmierdzi, nic w kieszeniach, na dnie resztki jakiegoś proszku. 

Wiecie, że ścigają mnie te same pisma i zarzuty, od lat. Aktualizuje sobie osamotnienia, oazyzm, dotarciado, prosciutto, prosecco itd. itp. W następującym znaczeniu: pokaż mi miejsce, w którym się znajdujesz, uzgodnię je z swoim. To nie jest o tym, że wchodzę, tylko że naklejam na ścianę jak naklejkę i mieszkam.

Doświadczalnie przeprowadzane tu gdzie jesteśmy istnieje dzięki ogromnemu lustrze, ha. To nie osiedle domków. To ping pong. Wokół są ogromne zwierciadła, zapraszam w moją makietę, pospacerujmy.

  1. Na początku trzy rośliny, co do jednej nie jestem pewna, czy nadal żyje. Należy uważać na labilność i najlepiej kierować się uchem, ewentualnie naprawdę czujnym okiem. Nie ściemniam, da się wysłyszeć gdzie postawić stopę. Proszę uważać na Bagna, stoją we trzech na skraju mapy. 
  2. Świeże powietrze tu i tam. Pachnie szkłem pokrytym mchem. Zszarzała przeźroczystość pięknie podkreśla zieleń. Powietrze jak nawilżone, nie zawilgłe. Soczyście? Dosyć soczyście. Uchylona przestrzeń okienko w okienku.

Plan działania formy polega na domyśle. Nie można pozwolić sobie na założenie, że to co się odbija jest koniecznie nieprawdziwe. Każde wielkie miasto samo w sobie troszkę się powiela. To dodaje placu, powstają nowe pokoje (nakierowane na wnętrze).

W fikcyjnym trybie zdaj mi relację (będzie wyłącznie wyobrażeniem). 

Propozycja brzmi: manewr tzw. “rollo dwustronne” (obieg, cyrkulacja). Lewo prawo znowu lewo, uwaga! Podajemy tylko do taktu oraz w jedną stronę. 

W trakcie, rozmowa:

Kapitan:  Była czyli jest, to nie najłatwiejsze do uniesienia. 

Lolo: Nie wiem. Słuchanie czyichś dźwięków to rodzaj dialogu. 

Słuchanie dźwięków: jestem.

Lolo: Ogrom czasu upłynął i nadal płynie, szefuńciu, profesorku, bracie. 

Cali obsmarowani patyną, zrzucają skórę posuwistym ruchem, ona opada w postaci maleńkich pięciokątów, ich kształt: plaster miodu, wzbija się i opada srebrzystymi jak brokat chmurkami. 

Gdybym miała opisać tych dwóch gostków, powiedziałabym: borowik i kania, po uogólnieniu: dwa grzyby. 

Opowieść jest rodzajem płatka do mleka, laktoza uspokaja, cynamon pachnie. Przyjemność, ukojenie, kwaśny smak w ustach. A usta to wargi ziemi, kulki, grudki z minerału. 

Kapitan (o atomizacji “każdy punkt spogląda i ulega prawom czasu”)

Lolo (“piękno w małym, piękno w obrazie, które jest wspomnieniem”)

Kapitan (“wyznaczam środek i się kręcę”)

Lolo (:

Kapitan (“mówię o całości geometrycznie, geometria! ponieważ przecież istnieje ośrodek”)

Ośrodek (hmmm…)

Integracja

Integralność

Imperialność

Monument

Mamut

Mutant

To porządek durszlak rozbrzmiewa i tonizuje. 

Perspektywa A: otwarta, ale dopiero perspektywa B: rozpościera rozkosz skali. 

Ukryte marzenie: muzyka rybki w akwarium.

Rybki w akwarium: plum plum.

Lolo komunikuje: płonę

Obraz: “jestem przedmiotem tylko zewnętrznie, wystarczy mnie rozciąć jak owoc”

Przerwa na piosenkę:

Jem jabłko z wieczora

Jem jabłko z rana

Na

Na

Na

mówi Dzieło: (zastanawiające…)

mówi Mała wyspa: jestem ostatnim zdaniem.

W ostatnim zdaniu nadal słyszymy pianistę, pojawia się pytanie: nudziarz czy …? (co by nie mówić, to dosyć innowacyjne). Pokój jest pełny, ludzie tańczą, ale jakby do zupełnie innej muzyki, a on ma białe białe dłonie księżniczki. Gospodarz podrywa kogoś na ogród w słoiku. Lolo i Kapitan się całują.

Julek: na początku był bałagan. porozpierdalane po podłodze gwiazdy i śpiewanie.

Szymon: Nie zapominaj, czym to się skończy, nie zapominaj. Gęsty kisiel i pomarańczowy sok.